Co robię, kiedy dawno nie rysowałam

Kojarzysz ten motyw, kiedy jest Ci źle, a pociesza Cię myśl, że ktoś gdzieś ma o wiele gorzej? Szczęście nie jest tortem, którego kawałek, gdy ktoś zabierze, to dla Ciebie już nie starczy. A jednak czasem w głowie świta ta myśl okrutnika. Mnie świta w momencie artblocku i pozwala mi się… odbić. Jaka to myśl?

Wytwarza się ona wtedy, gdy widzę rysunek, który jest na tyle ładny, że zachwyca większość osób, a na tyle nieładny, że widzę dużo rzeczy do poprawy. Wtedy myślę – “kurczę, wiem, jak to poprawić! Let me do this”. I ta myśl pozwala mi chwycić ołówek kompulsywnie.

Oczywiście nie poprawiam rysunku, który sprawił, że dostałam powera. Rysuję rzeczy, na które mam ochotę. W ferworze zapominam, co wywołało stan chęci rysowania.

A jeśli już nie kocham?

Dawno nie rysowałam. Trochę boję się do tego wracać, chociaż pamiętam, że to kochałam. Tak ponoć mówią wszystkie rzeczy i ludzie wokół. Chyba boję się rozczarowania – co jeśli jednak tym razem wyjątkowo rysowanie będzie mnie to męczyć?

1,5 szkic na podstawie kadru z teledysku Ariany Grande – God is a woman.

Wiem, że nie będzie. A raczej będzie pośrednio – poprzez zły mindset. To w głowie dzieje się cała magia. Albo piekło. Ja wolę jednak wprowadzić tam motylki. Jestem raczej utylitarystką – nie winię siebie, nie staram się siebie oszukiwać, nie tracę czasu na krytykowanie, bo to… nieużyteczne i nie pomaga, więc po co tracić czas na taką strategię przetrwania.

Zaczynam od początku

Chcę zacząć i nadal nie mogę. Podzieliłam czas na kawałki pomidorów, wdrożyłam metody zarządzania celami Kaizen i zaczerpnęłam wody z magicznego źródła i nadal… nic. Co wtedy? Czasem oczekiwania należy obniżyć bardzo nisko. Tak, aby przestać bać się zupełnie. Poprzeczkę zrzucić na ziemię.

W tym celu zaczynam od początku. Wygląda to tak, że godzę się ze sobą w myślach, że “trudno, nie udało się, nic nie osiągnęłam, wszystkie działania sprzed lat do kosza” (wyolbrzymiam to, oczywiście, ale umysł lubi tak robić, więc niech się bawi). P o czym akceptuję to, że “przegrałam”. I zaczynam od zera.


Obniż oczekiwania – to takie proste i skuteczne.


Włączam sobie tutorial Brushes and Bunnies, który nie jest zbyt anatomiczny, nieskomplikowany. Udaję, że uczę się od nowa. Ku mojemu zaskoczeniu, nauka idzie mi szybko :D. To tylko mnie motywuje.

Później przechodzę do tutoriali Proko, Loish albo Angela Ganeva. I tak parę dni się uczę aż zacznę powoli przerysowywać z referencji. Później staję się coraz śmielsza i pozwalam sobie na momenty odwagi. A to zmienię nos babeczce z referencji, a to dorysuję rybkę.

Nie mogę zapomnieć w czasie nauki o myśli, że nie wiążę przyszłości z rysowaniem (choć to nie jest prawda, to tymczasowo wierzę w tę myśl), inaczej mogę czuć za dużą presję. Wymyślam sobie plan B przetrwania (informatyka czy praca w Biedronce) i akceptuję ją. Już przegrałam. Po ptakach. Mogę wreszcie cieszyć się rysowaniem. I jestem szczęśliwa.

logo mART

Ten wpis jest bardzo aktualny. Kilka dni temu obroniłam się i zostałam magistrem informatyki. Co dalej? Nie wiem, tkam plany. Dam znać, czy powstał z tego ładny dywan.


Start ART

Nawet jeśli nie masz tableta graficznego i pojęcia, jaki pobrać program.
Mam dla Ciebie…

czyli e-book dla początkujących w digitalu.

Dodaj komentarz