mART

Cukrze, pewnego dnia się na Ciebie wkurzyłam i zmieniłam swoje życie

To był zwyczajny dzień. Dni, które mają zmienić Twoje życie zawsze są zwyczajne, nawet nie przełomowe. To, że były punktem zwrotnym widzisz po latach.

A więc w wakacyjny dzień sięgnęłam po jedną z gazet, których u babci leżało bez liku. Niby na opał, ale kto nie lubi poczytać sobie czasem Claudii czy innych Dobrych Rad.

Natknęłam się w niej na stronę o cukrze – biały zabójca, wiadomo. Mówią to każdemu od dziecka, ale kto się tym przejmuje. Sama jako dziecko na śniadanie jadłam głównie słodkie jogurty, a do szkoły, prócz białej bułki, zawsze zabierałam batona – tak było najprościej, tak robili wszyscy, tak mi sugerowano.

Salatka z krewetkami po lewej. Na środku po prawej genialny obiad z ryżem, serelem naciowym i jogurtową polewą.

Tego dnia miałam bujną wyobraźnię i wyjątkowo trafiały do mnie określenia z gazety typu: młodzi, zdrowi ludzie, sięgający po słodkie napoje, słone, acz słodzone, przekąski jeszcze nie wiedzą, że właśnie z kolejnym gryzem już przyspieszają procesy starzenia w ich organizmie (i tutaj jakieś medyczne określenia substancji, wolne rodniki, nie pamiętam co jeszcze). Zdrowi i sprawni nie zdają sobie sprawy, że, jedząc cukier, pracują na żylaki, pomarszczoną skórę, próchnicę, problemy ze wzrokiem i z sercem, na które umiera większość osób (dane WHO), . To wszystko zapisuje się na twardym dysku w chwili, gdy radośnie sobie pijesz gazowany karmel z cukrem.

Nie do wszystkich to przemówi, bo to skutki odległe, kiedyśtamowe, wymagające odraczania gratyfikacji, by kiedyś było nam lepiej. O wiele gorzej byłoby przecież bez czekoladowego deserka TERAZ.

Też tak zawsze myślałam. Przekonał mnie argument działający na teraźniejszość. Nie jedząc cukru, Twój mózg będzie lepiej myślał, nie będziesz zmęczony, będziesz wstawał rześki i wypoczęty. Obniżysz skłonność do nerwicy i depresji.

Tak? Mogę mieć taką moc?
No to spróbujmy zostać superczłowiekiem.

Dni próby – bez grama cukru

W owej gazetce (Moda na zdrowie) zamieszczono jadłospis bez cukru na 3 dni. Bez owoców (prócz cytryni i limonki), bez białego chleba i wyrobów z białej mąki. Dozwolona do picia była tylko herbata i woda. Nie ma to jak zafundować sobie własne więzienie. Podniecało mnie to!

Czy wytrzymam? Jak to będzie jeść same warzywa? Czy faktycznie będę miała wrażenie, że moje myśli są bardziej klarowne, a ja mam więcej powera? Będę mniej się stresować?

Przestrzegałam diety 3 dni. Pierwsze śniadanie było nijakie, jakbym jadła papier. Nastawiłam się na to, że ma być ciężko. Ten mindset, że ma być trudno i niesmacznie utrzymywał mi się jeszcze parę tygodni. Znajomi zjadali chipsy, a ja hummus z papryką. Nie dawało mi to przyjemności ze smaku, ale ogromną satysfakcję.

Krewetki najlepiej smakują z czosnkiem i na winie! Do deserów nie dodaję białego cukru. Domowe burgery robię z gotowym kotletem wegańskim.

To była niedziela. Nie czekałam do poniedziałku. Z dnia na dzień odrzuciłam z diety białą mąkę, cukier, owoce, soki oraz nabiał (prócz fermentowanego).

Niektórzy dziwią się, że jak można tak na raz, łatwiej stopniowo. Guzik prawda. Przynajmniej dla mnie stopniowe pozbywanie się nie dawałoby mi motywacji. Nie dość, że nie mogłabym czekać na efekty supermocy typu jak zareaguje mój organizm na warzywnym paliwie, to dodatkowo stopniowe pozbywanie się dawałoby mi poczucie, że co prawda zrezygnowałam z 1 produktu, ale jem przecież 5 innych niezdrowych.

Wolałam zrezygnować ze wszystkiego i sprawdzić, czego będzie mi brakować. Inaczej, mogłabym nigdy nie dowiedzieć się, że niektóre rzeczy jem tylko z przyzwyczajenia.

Do jakich produktów wróciłam

Okazało się, że najbardziej zaczęło mi brakować nabiału. Żółty ser zaczęłam jeść po ok. 4-5 miesiącach i jem go do dzisiaj, ale dosyć rzadko. Miałam poczucie, że dostarczałam sobie mało nabiału, więc biały ser kusił moje bakterie jelitowe. Zaczęłam go jeść i czuję, że nie chcę się go pozbywać.

Nie wróciłam za to do krowiego mleka. Spróbowałam roślinnych i teraz nie wyobrażam sobie bez nich funkcjonować. Mają przecież tyle smaków. Kokosowe jest gęste i przyjemne, owsiane pasuje do… owsianki :D, sojowe i ryżowe również dodaję do owsianki czy koktajlów i nie zwracam szczególnie na ich indywidualny smak.

Włączyłam świeżo wyciskane soki. Jem owoce, ale mam świadomość, że to też cukier, dlatego nie przesadzam.

Do zaprawy sushi zamiast cukru dodaję ksylitol.

Jestem słodkolubna – nie znoszę smaku gorzkiego. Zaczęłam więc jeść… słodkie desery. Oczywiście bez cukru, słodzone ksylitolem albo stewią. Pobrałam e-booka Agaty Berry o słodyczach bez cukru i przerobiłam wszystkie przepisy (są mega!). Polegają najczęściej na: zmieszaj wszystko i daj do lodówki/piekarnika. Zdrowe, pyszne i szybkie.

Z biegiem czasu zaczęłam stosować syrop klonowy i z agawy, traktując je jako mniejsze zło.

A cukier? Takie coś kiedyś chyba istniało. Teraz nie rozumiem, czemu miałabym do tego wracać, skoro jest tyle zdrowszych i słodkich odpowiedników.

Moje nawyki żywnościowe po czasie próby

  1. Odkryłam, że zdrowe jedzenie może być przyprawione, a więc smaczne.
  2. Nauczyłam się wiele nowych przepisów.
  3. Uważniej czytam składy produktów w sklepie i znam lepiej firmy, które produkują zdrowsze jedzenie.
  4. Hurtowo zamawiam orzechy i suszone owoce.
  5. Jeśli kupuję batona, to zawsze bez cukru (słodzone np. maltitolem).
  6. Zwracam uwagę na to, aby do obiadu było jakieś warzywko.
  7. Nie liczę i nigdy nie liczyłam kalorii (no, dobra przez tydzień w gimnazjum za inspiracją koleżanki i nigdy więcej).
  8. Teraz częściej piję wodę.
  9. Nie słodzę herbaty, kiedyś słodziłam 2 łyżeczki.
  10. Nie wybrzydzam już tak całkowicie z białą mąką (ale jem rzadko i tylko wtedy, kiedy czegoś nie da się zrobić z ciemnej albo znacznie traci walory smakowe!).
Sałatka z surimi jest jedną z moich ulubionych. Czasem jem owoce, gdy najdzie mnie ochota na coś słodkiego. W sezonie koniecznie figi z piekarnika w sosie.

Niejedzenie cukru to filozofia

Niejedzenie cukru to był wstęp. Do jeszcze ciekawszych wydarzeń.

Poszłam pierwszy raz w życiu do dietetyka. Wizyta była super, ale sądzę, że to pierwsza i ostatnia. Potrzebowałam jedynie odpowiedzi na listę pytań, które przygotowałam. Dowiedziałam się m.in., że:

  1. warto kupować małe ryby, bo są mniej zanieczyszczone,
  2. pod moim domem jest zdrowy chleb na zakwasie (ten z drożdżami zawsze potrzebuje cukru, by drożdże urosły),
  3. czarne przypalone fragmenty jedzenia (np. na grillowanych kiełbaskach) są rakotwórcze,
  4. potrzebuję zbudować 8kg masy mięśniowej, aby dobić do normy…

chwila, 8 kg? Jestem filigranowa, ale po co mi taka masa?
Przekonało mnie, że to dla zdrowia i dla energii. Człowiek mający mięśnie wstaje bardziej rześki, ma więcej siły.

Wyprawa na rowery 30 km? Count me in! 50 km? Count me in…

Zrobiłam całe wyzwanie fitnessowe 30 dniowe z Moniką Kołakowską. Tak mi się spodobało, że wykonałam niemal wszystkie jej wyzwania na YouTubie i ćwiczę z nią do dziś. Chodziło o regularność i zdrowie. Nie interesowała mnie okrągła pupa, ale widzę, że teraz interesuje ona innych ;).

Poznałam mnóstwo nowych smacznych przepisów.

“Nie zjesz mojej sałatki, którą przygotowałam? Ani ciasta urodzinowego?”

Miałam dwóch wrogów – siebie i innych. Siebie łatwo pokonywałam, bo motywowały mnie do tego słowa innych, chcące zrzucić mnie do “normalnego” poziomu.

Ludzie w Twojej obecności będą czuć wyrzuty sumienia, że oni nie działają i są leniwi. Musisz przejść test ognia. Polega to na tym, że osoby, które w głębi serca chciałyby coś zmienić, ale nie potrafią lub się boją, będą zachwalać swoją słodką dietę, będą się krzywo na Ciebie patrzeć i pukać w czoło. “Przejdzie Ci”, usłyszysz.

Z całego wyzwania cukrowego, to były najbardziej ciekawe momenty. “Jak to nie zjesz tego, co przygotowałam?”. Czasem nie wiedziałam, jak z takich sytuacjach wybrnąć. Gdy odmawiałam, miałam wrażenie, że jestem egoistyczna. Ale postanowiłam, że wyrzuty symienia to tymczasowa cena, jaką poniosę – tylko tak mogłam sprawdzić, jak to jest całkowicie odstawić cukier. Wtedy, gdy jest łatwo i gdy jest trudno. Na wyjazdy grupowe zabierałam swoją żywność, co było kłopotliwe dla mnie i dla innych np. pod względem rozliczania się, ale jakoś dawałam radę. Miło wspominam przeszkody i moją motywację.

Gdy nie jem cukru, jestem odważna

Przyzwyczaiłam ludzi do tego, że robię czasem coś odwrotnie i się tego trzymam. Że pukanie się w czoło mnie nie zniechęci. Wypracowałam ważną cechę – dążenia do celu i wiary w niego, mimo, że wszyscy wokół się z Ciebie śmieją.

W tym samym czasie wyklarowałam też swoje poglądy, nauczyłam się nie bać robić rzeczy innych niż wszyscy mimo: “Gdzie się podziała dawna Marta” i “Ale na co Ci to” po zwycięskie niby-uśmiechy ostentacyjnej satysfakcji wynikającej z przyjemności jedzenia słodyczy.

Mówią, że problemy zawsze przychodzą w tej samej liczbie. Jeśli nie utrudnisz sobie mądrze życia sam, to życie utrudni się samo. Tyle, że nieprzewidywalnie. Nie chcę, aby nagle spadła na mnie cegła, więc wolę się pomęczyć ćwicząc, by wyczerpać zasoby ciężaru losu. Liczę na to, że w ten sposób odbiorę światu powód do zasypania mnie questem, którego nie chcę.

Ludzie łudzą się, że znajdą szczęście w przyjemności. A boją się go szukać tam, gdzie jest cierpienie – w satysfakcji.

Exit mobile version