Od dawna wiedziałam, że mam w sobie potencjał artystyczny, ale nigdy nie chciałam pójść na studia artystyczne tzn. na ASP – Akademię Sztuk Pięknych.
W tym wpisie nie opiszę Ci, dlaczego nie warto tam iść – bo ja tam nie byłam. Nie jest tak, że taka decyzja jest dobra i dla Ciebie. Opiszę, dlaczego ja nie poszłam i dlaczego tego nie żałuję w kontekście rozwoju artystycznego.
Na to, że podjęłam taką decyzję składa się cała moja droga życiowa. Opowiem o niej krótko, aby Ci pokazać, że u Ciebie mogą być inne warunki do podjęcia właściwej decyzji.
Dlaczego nie poszłam na studia artystyczne? Brak… artystycznej rodziny
Nie miałam w rodzinie nikogo, kto by rysował. Ba! (jak to mówią tylko w lekturach dla dzieci), nie miałam w swoim otoczeniu nikogo, kto by przejawiał jakiekolwiek zdolności artystyczne.
Gdy tata poprawił w podstawówce mojego narysowanego konika, popłakałam się.
Chciał dobrze, ale konik wyglądał jak świnia…
A ja przejęłam się, że zniszczył moje dzieło. Jeśli dziełem można nazwać bohomaz kilkulatka – ale w mojej dziecięcej ocenie przejawiał widocznie niebywały estetyzm.
Jako, że nie otaczali mnie Michały Anioły, filantropi i mecenasi dwornej sztuki, nikt mi nie torował artystycznej drogi. To znaczy miałam swobodę działania, często sięgałam po farby i sama obserwowałam otoczenie. I myślę, że głównie przez to w młodym wieku sama nauczyłam się patrzeć na świat jako na feerię kolorów emocji.
Dlaczego nie poszłam na studia artystyczne? Bo… lubiłam przedmioty ścisłe
Mimo, że lubiłam rysować, to prócz tego, ciekawiły mnie również przedmioty ścisłe. Chciałam poznawać, jak działa świat. Rysowanie nie było więc dla mnie tlenem wyzwalającym mnie z “okropnego padołu zgniłego świata” i nie widziałam w nim jedynej nadziei na moje nastoletnie wątpliwości.
Umiałam nawet na długie lata zrezygnować z rysowania – czynności, która sprawiała mi dużą przyjemność i w której byłam dobra.
Czy to dobrze?
Nie wiem – nie ma dobrej odpowiedzi na poprawność życia.
Dzisiaj twierdzę, że trzeba robić to, co się lubi. Ale też nie żałuję czasu, który wyłonił się na inne sprawy, gdy rysowanie ustąpiło mu drogi.
Jak to wyjaśniam?
W życiu ogromnie ważna jest sztuka rezygnacji. Codziennie musisz wybrać, co robisz, a tym samym wybierasz, czego nie robisz – w tym samym czasie.
A wniosek, jaki płynie z tego banału jest bardzo istotny.
Nigdy nie jest tak, że po prostu coś tracisz.
Nie idziesz na wykład – nie tracisz po prostu wykładu. Gdyby tu uciąć to zdanie historia byłaby niepełna, zafałszowana.
W tym samym czasie otwierasz się na nowe doświadczenia, emocje, ludzi i sytuacje, których nigdy nie zaznałbyś, gdybyś był na wykładzie.
Tracisz jedno, ale zyskujesz coś innego. Zawsze.
Ważne jest, aby świadomie wybierać i doceniać to, co nam się przytrafia – nie chcąc ciągle być gdzie indziej, bo można popaść w syndrom: trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona od mojej.
Dlaczego nie poszłam na studia artystyczne? Bo… umiałam się uczyć sama
Umiałam i lubiłam uczyć się sama. Jestem bardzo zdyscyplinowana i, jeśli chcę, potrafię robić niebywałe rzeczy.
Potrafię nauczyć się wszystkiego, jeśli tylko dasz mi na to czas. Przez całe lata szkolne moja średnia wynosiła 6.0 albo oscylowała wokół tego progu.
Nie byłam wybitna z matematyki? Nie szkodzi. Zrobiłam wszystko, by nauczyć się jej w liceum i brać udział w konkursach.
Te wydarzenia i nawyki ukształtowały mój system nauki. Przywykłam do samodzielnego kształcenia, bo widziałam, że to dzięki niemu moje pojmowanie wychodzi poza granice, które wydawały się niemożliwe do pokonania.
Dzięki przekonaniu, że wszystkiego mogę nauczyć się sama, jak najmniejszymi kosztami, nie czułam, że muszę iść na studia artystyczne, by zdobyć tam tajemną wiedzę. Wiedza leży na ulicy, ale nie każdemu chce się po nią schylać.
Chociaż bardziej adekwatnym porównaniem byłoby, że wiedza leży w ogrodzie. Bo trzeba jeszcze nauczyć się wybierać ziarna od plew.
Dlaczego politechnika?
Wiedza, wiedzą. Ale co z całą atmosferą? Z ludźmi? Z artystami roztaczającymi wokół siebie woń inspiracji, gdy tylko machną kolorowym szalem. Czy dlatego wszystkiego nie warto iść na studia artystyczne?
I tu ponownie moja odpowiedź brzmiała: NIE.
Pragnęłam przede wszystkim kontaktu z umysłami ścisłymi, z ludźmi mądrzejszymi pod tym względem ode mnie. Muzy natchniuzy nie przyciągały mnie swoją hipnotyczną, w ich mniemaniu, osobowością. Bardziej odrzucały zarozumiałością i przekonaniu o genialności swojej tfu…rczości.
Klimat politechniki pod względem ludzi bardziej mi odpowiadał i wiedziałam, że to tam będę najchętniej przebywać.
Nie potrzebowałam inspiracji. Łatwiej jest nauczyć mnie kreatywności niż logicznego myślenia. Przebywanie z artystycznymi duszami nie dałoby mi takiej wartości – potrafiłam zapewnić sobie ją sama albo wystarczyło mi, że mam parę koleżanek, które lubią widzą również estetyzm świata.
Podoba mi się idea tworzenia rzeczy, które są zarazem ładne i pożyteczne. Politechnika daje możliwość tworzenia rzeczy pożytecznych, a moja kreatywność już zajmie się resztą.
Dlaczego nie poszłam na studia artystyczne? Bo zajęcia są… wulkanem kreatywności
Jeszcze jakiś czas temu myślałam nad tym, że po moich studiach informatycznych uderzę na ASP spełnić moje zagrzebane artystyczne marzenie. Ale chwila… Okazało się, że ja wcale nie mam takiego marzenia.
Do podjęcia studiów artystycznych zniechęciły mnie opowieści o tym, jak wyglądają tam zajęcia. Nie uczą na nich często techniki, ale… wyzwalają w Tobie wulkany kreatywności, które same, wybuchają nieokiełznane, by stworzyć za Ciebie piękne dzieło.
Słyszałam o wielu zajęciach, w których nauczyciele nie poprawiają Twoich błędów, ale uczą o historii sztuki, stawiają na wielorakość technik i raczej zwracają uwagę na to, abyś wyzwalał w sobie kreatywność. Raz tworzysz wielką makietę, raz animację, a raz lepisz z gliny.
Ponadto, bardziej się liczy zaskoczenie widza, przekaz, waga polityczna problemu, a nie to, że oko jest narysowane niepoprawnie. Tak słyszałam od osób, które tam studiowały i te opinie sprawiły, że nie chciałam tam być.
Takie kreatywne podejście nie jest mi potrzebne. Atmosfera mogłaby być fajna, ale zdecydowanie uważam, że wiedza artysty to jest coś, co sprawia, że rysunek wygląda dobrze. I ją chcę zdobywać. Emocje i przekaz artysty może być w pełni wyrażony, jeśli ma wiedzę i znajomość techniki. Same emocje, niepodparte umiejętnościami, sprawią, że będziesz fałszować, bo nie będziesz POTRAFIĆ przekazać tego, co czujesz, w estetyczny sposób.
Gdybym miała wybrać studia artystyczne, wybrałabym studia z animacji na dobrej uczelni zagranicznej. Tylko, żeby się na nie dostać, już trzeba dobrze rysować.
Dlaczego nie poszłam na studia artystyczne? Bo lubię rysować… to, co ja chcę
Moja głowa kipi od pomysłów. Nie mam czasu realizować ich wszystkich. Dlatego szkoda mi tych wszystkich wróżek pogrzebanych w otchłani odrzuconych pomysłów.
Wiem, jaka stylistyka mi się podoba. Najbardziej lubię rysować portrety, postacie i bajkowe ilustracje. Sama ta dziedzina jest tak obszerna, że całe życie zajmie mi jej oswajanie. Nie chcę się rozdrabniać i uczyć się wszystkiego.
Żaden artysta nie jest dobry w rysowaniu wszystkiego każdym medium. Trzeba wybrać. Chcę ćwiczyć i rysować to, na co mam ochotę, a nie to, co każe mi nauczyciel.
W ten sposób dochodzimy do kolejnej sprawy. Jeśli uczyniłabym ze swojej pasji powinność, możliwe, że straciłabym całą frajdę. Myślałabym może: “o nie! rysunek magicznego konia jest na wtorek, a mi się tak nie chce malować magicznych koni!”. Przymuszanie się do takich zadań nie sprawiałoby mi żadnej frajdy – a dyscyplinę umiem (i chcę!) narzucać sobie sama, więc nie potrzebuję tego z czyjejś strony. Miałabym wtedy poczucie traconego czasu. A rysowanie zamieniłoby się w przykry obowiązek. Co to byłaby za smutna historia…
Dlaczego nie poszłam na studia artystyczne? Bo… istnieją genialne kursy online
Nie mam pewności, czy na ASP są wybitni wykładowcy rysownicy. Mam nadzieję, że tak. Jednak wiem, że w internecie są na pewno.
Internet daje Ci możliwość uczenia się od osób, które pracowały w Disney’u, przy komiksach Marvella, które tworzą komercyjne projekty i których dzieła są rozpoznawalne na całym świecie. Taki kurs to dla mnie wielka wartość, na którą jestem w stanie wydać pieniądze.
Wiedza jest przygotowana pod kurs, solidna, bez zbędnych dygresji – mam pewność, że jest uargumentowana solidnym doświadczeniem i faktycznymi umiejętnościami, a nie tytułem naukowym, podtrzymywanym przez produkowanie kolejnych publikacji.
Uważam, że można nauczyć się samodzielnie z darmowych materiałów dostępnych w Internecie.
Najlepsze darmowe źródło, jakie znam to:
- Proko – blisko 2 mln subskrypcji na YT i mnóstwo porządnych materiałów. Nie wszystkie tutoriale na YT są poprawne – a te są zabawne i edukujące.
Jeśli jednak chcesz coś bardziej wykwintnego, to polecam kursy:
- 21 Draw – kursy płatne (kilkadziesiąt dolarów) stworzone przez osoby, które są wybitnymi artystami, tworzącymi komiksy, bajki i ilustracje. Mam zamiar kupić ich e-booka.
- Kursy od paintable.cc – strona jest pełna wartościowych artykułów, darmowych pędzli i wskazówek rysunkowych. Brałam udział w ich kursie 5 dniowym z rysowania porteru w podczas, którego wykonałam ten portret. Dzięki temu uzyskałam dostęp do 3 filmików z zalinkowanego kursu. Są naprawdę wartościowe.
Istnieje mnóstwo innych stron z wartościowymi kursami. Można szukać ich na Udemy czy innych platformach. Jest ich niezliczona liczba z różnych dziedzin artystycznych. Zawsze należy patrzeć na umiejętności artysty, który prowadzi dany kurs, a nie ulegać reklamom.
A może architektura?
Ludzie tzw. “pomiędzy” dwoma światami idą często na kompromis i myślą sobie, że skoro nie sztuka, bo nie lubią jeść chleba z wodą, ani nie matematyka, bo nie są robotami, to wybiorą… architekturę. Bo to takie… jest pomiędzy.
Taki pomysł wpadł do głowy również i mi – gdy byłam w 2. liceum. Już przygotowywałam się na co weekendowe wyjazdy na kursy rysunkowe.
Miałam to szczęście, że tata wyjaśnił mi jak ten zawód wygląda od kuchni (zajmuje się podobnymi sprawami i często współpracuje z architektami), co uświadomiło mi, że ja takich rzeczy przecież robić nie chcę.
A kursy rysunku przed pójściem na architekturę są jak te ciuchy, które się podobają, ale potem leżą na dnie szafy i na co dzień z nich nie korzystasz. To nie jest esencja tych studiów, więc jeśli to jest główny powód, dla którego na nie idziesz, dowiedz się dokładniej, na czym polega praca architekta.
Jeśli coś jest pomiędzy, to nie jest ani tu ani tu, więc czemu miałoby zaspokoić obie potrzeby?
Gdy przemyślałam problem głębiej, okazało się, że bardziej interesuje mnie architektura wnętrz. Studia architektoniczne nie gwarantują wiedzy z tej dziedziny. Marzę natomiast, by w przyszłości remontować i wynajmować domy, więc może to marzenie nie poszło jeszcze na wysypisko, ale wróci do mnie w postaci idei z recyklingu.
Zastanów się, zanim pójdziesz na architekturę, czy lubisz rysować fasady domów i dobierać poduszki, czy jednak liczyć obciążenie belek.
Czy zastanawiasz się nad podjęciem studiów na ASP? A może już na nich jesteś? Daj znać w komentarzu! Czy wpis odpowiedział na nurtujące Cię pytania? Chętnie poznam Twoją opinię.